Pisałam kiedyś o tym, że omiajam szerokim łukiem wszystkie przepisy, które mają w nazwie FIT. Zwłaszcza, jeśli to są przepisy na desery. Trudno – albo FIT albo deser. Pewnych składników naprawdę nie da się zastąpić bez szkody dla smaku. A też nie przesadzajmy, że jedzenie deserów jest takie straszne. Mam wrażenie, że czasem gorsze jest obsesyjne myślenie o kaloriach od zjedzenia tychże kalorii.
Nie przekonują mnie więc kremy czekoladowe z awokado (tym bardziej, że szkoda mi awokado – można je przecież zjeść na kanapce z dodatkiem majonezu i szynki) ani żadne inne takie wynalazki.
Ale ostatnio trafiłam na przepis na deser z… kaszy jaglanej. Nie zwróciłabym na niego uwagi, gdyby nie to, że w pewnej starej książce (z czasów, kiedy nikt nie myślał o deserach FIT, a tylko o takich, które mozna zrobić ze składników dostępnych w kiepsko zaopatrzonych sklepach) był przepis na krem z kaszy manny.
Coś w tym musi być – stwierdziłam i zapisałam sobie stronę z przepisem. Internetowych odkryć dokonuję bowiem przeważnie w porze kładzenia synka do snu – on leży w łóżeczku i zasypia, a ja – czekając aż zaśnie – przeglądam internet.
Następnego dnia zamiast do parku poszliśmy na spacer do sklepu spożywczego (pogoda i tak była mocno nieciekawa), gdzie kupiłam kaszę, mleko kokosowe, czekoladę i pszenicę ekspandowaną.
W domu ugotowałam kaszę na mleku kokosowym. Wrzuciłam tam także mocno wysuszoną laskę wanilii (innej nie miałam).
– Nie zaszkodzi, a może doda trochę aromatu – pomyslałam.
Kiedy kasza się ugotowała, dodałam trochę cukru i zmiksowałam ją. Wyszedł krem – całkiem smaczny choć nieco mdły. Przepis przewidywał dodanie czekolady, zaczęłam się jednak zastanawiać, czy konfitura z malin nie byłaby lepszym pomysłem.
Myślałam i myślałam – na co mam większą ochotę, aż mnie olśniło – nic nie stoi na przeszkodzie by dodać i jedno i drugie…
Tak więc na dno szklanek położyłam konfiturę malinową (z TYCH malin), na to zmiksowaną kaszę z pszenicą, polałam wszystko roztopioną czekoladą i jeszcze posypałam pszenicą.
Mąż osłupiał, gdy podałam deser, bo wprawdzie wiedział, że coś się święci i podejrzanie dużo czasu siedzę w kuchni, ale jednak czegoś takiego się nie spodziewał.
A deser – mimo że był z kaszy – był naprawdę dobry. Może dlatego, że przez czekoladę, konfiturę malinową i cukier zdecydowanie nie był FIT.
Gdyby ktoś miał ochotę na zrobienie czegoś podobnego, to przepis znajduje się tutaj.