Bardzo lubię dawać prezenty własnoręcznie przez siebie uszyte. Z jednej strony – mam wtedy poczucie, że rzeczywiście włożyłam serce w przygotowanie prezentu, z drugiej – mam dużą frajdę z samego szycia, tym bardziej, że często jest to także okazja do kupienia jakiegoś materiału.
W zeszłym roku uszyłam dla trzech osób pod choinkę kosmetyczki. Szyłam według przepisu znalezionego tutaj.
Żeby nie było nudno – każda była w innym kolorze.
Kiedy prezenty zostały odpakowane okazało się, że niniejszym osiągnęłam drugi stopień umiejętności szyciowych. Mama bowiem powiedziała:
– O rety, sama to uszyłaś? A ja myślałam, że to z jakiegoś Home&You…
Bo – gdyby ktoś pytał – trójstopniowa skala umiejętności szyciowych wygląda tak:
Stopień pierwszy: „Ale ładnie to uszyłaś”
Stopień drugi: „Naprawdę to uszyłaś? Wygląda jak ze sklepu…”
Stopień trzeci: „Widać, że to uszyłaś. Tak porządnie i ładnie zrobionej rzeczy nigdzie się nie kupi…”