Menu
szycie-w-miedzyczasie.pl
  • Strona główna
  • O mnie
  • O szyciu i życiu
  • Filozoficznie
  • Zwariowana mama
  • Radosna twórczość
  • Sposób na…
szycie-w-miedzyczasie.pl

Instagram od zera – czyli jak się wkręciłam

Napisano dnia 31 lipca 201811 kwietnia 2019

Jedną z
zalet blogowania na pół-poważnie jest to, że człowiek uczy się różnych rzeczy
niejako mimochodem. Założyłam bloga, zaczęłam czytać o tym jak go dobrze
prowadzić, przeczytałam o roli mediów społecznościowych w prowadzeniu bloga i
zaczęłam myśleć o założeniu konta na Instagramie.
Problem był
jeden – nie przepadam za robieniem zdjęć. Nie mam cierpliwości do szukania
dobrego światła, ustawiania dodatków, pilnowania, żeby jakieś cienie nie weszły
w kadr i tak dalej. Zdecydowanie bardziej wolę pisać. Doszłam jednak do
wniosku, że to może być fajne uzupełnienie bloga, a jedno zdjęcie raz na jakiś
czas jestem w stanie zrobić.
Tak więc
założyłam sobie konto, zaczęłam wstawiać zdjęcia i nie wiadomo jak i kiedy
bardzo się wkręciłam. Nawet nie w samo robienie zdjęć – choć nie da się ukryć –
robię ich teraz więcej i nawet zaczynam się myśleć o tym, co zrobić by były
przyzwoite, ale w prowadzenie profilu. Cała zabawa  polega bowiem nie
tylko na tym, by wstawiać zdjęcia, ale także by te zdjęcia budziły jakieś
reakcje innych.
W internecie
jest oczywiście wiele poradników „Jak prowadzić popularne konto na
Instagramie”, ale ponieważ część porad jest dla mnie na razie
niewykonalna, a z częścią – jak to ja – po prostu się nie zgadzam więc zaczęłam
opracowywać swoją własną strategię. Nie jest to strategia najbardziej efektywna
ani najbardziej skuteczna, ale przynosi pewne efekty, jest dostosowana do moich
możliwości czasowych i – co najważniejsze – daje mi frajdę z tego wszystkiego.
Na czym więc
ona polega? Od czego trzeba zacząć?

Wczoraj wycinałam a dziś może zacznie się szycie. Będę szyła znikającą dziewięciołatkę. #patchworkquilt #patchwork #disapearingninepatch #znikającadziewięciołatka #lovepatchwork
Post udostępniony przez Agnieszka Ruzikowska (@szycie_w_miedzyczasie) Cze 12, 2018 o 6:40 PDT

1. Bezcelowe
działania nie mają większego sensu
Podstawą
jest ustalenie celu tego „instagramowania”. Jak się tak człowiek naczyta
o tym, co robić, by mieć super-hiper konto to można się mocno zniechęcić. A jak
jeszcze zacznie czytać porady dla tych, dla których media społecznościowe są
ważnym elementem prowadzenia biznesu, to w ogóle dojdzie się do wniosku, że nie
ma co się za to zabierać. Kiedy ustaliłam, że na razie Instagram ma mi
służyć do poznania ludzi, którzy lubią robić to, co ja i mogą być
zainteresowani tym co robię i o czym piszę – presja zdecydowanie zmalała.

Mąź wybył na siłownię, dziecię śpi, a ja pikuję świąteczny patchwork. Może trochę późno, bo już po świętach, ale stwierdziłam, że to ma być przyjemność więc nie będę pikować na wariata pomiędzy ubieraniem choinki a pakowaniem prezentów. #patchworkquilt #patchwork #quilting #freemotionquilting
Post udostępniony przez Agnieszka Ruzikowska (@szycie_w_miedzyczasie) Sty 5, 2018 o 1:00 PST

2. No dobrze
– to o czym pisać?
Pisać? Pisać???
Tak, to nie
pomyłka. Zdjęcia na Instagramie można – i według mnie warto – opisywać. Sama
nie lubię zdjęć, którym nie towarzyszy jakiś opis, tylko na przykład same
hasztagi. Najbardziej lubię czytać właśnie te opisy pod zdjęciami. Dlatego
postanowiłam, że każde zdjęcie, które opublikuję, będzie miało jakąś historię w
tle.  Historia ma dodawać trochę życia, a poza tym – dobra historia
maskuje braki w warsztacie fotograficznym.
Wprawdzie w
jednym z poradników przeczytałam, że ludzie niezbyt lubią czytać długie opisy,
ale po pierwsze – moje opisy nie są bardzo długie, bo pisze je na telefonie, a
niewygoda takiego pisania skutecznie hamuje moje zapędy, a po drugie… Ludzie,
którzy nie lubią czytać niekoniecznie stanowią grupę do której chciałabym
dotrzeć…

#wyzwaniekfs dzień trzeci czyli zdjęcie przy oknie. Kawa. Instagram bez foty z kawą się chyba nie liczy. Taka filiżanka z kawą ma sugerować że delektujemy się codziennymi chwilami. Dzisiejsze zdjęcie robiłam przy dźwiękach marudzenia przechodzącego w płacz. Kawę za to piłam w ciszy. I w towarzystwie. Synek bowiem pił sobie latte. Znaczy się samo latte, nie cafe latte. A zeby nie było tak za bardzo typowo – instagramowo – obok kawy dwa mini charmapacki. #charmpacks #cofee #cofeetime #patchwork
Post udostępniony przez Agnieszka Ruzikowska (@szycie_w_miedzyczasie) Mar 3, 2018 o 12:24 PST

3. Jak
często coś publikować?
Na samym
początku wpadłam na pomysł robienia jednego zdjęcia dziennie, ale ten pomysł
upadł szybciej niż zdążyłam wprowadzić go w życie. Generalnie trzymam się
zasady, że jak mam czas, to piszę, robię zdjęcia, publikuję, a jak nie mam, bo
są ważniejsze sprawy – to się tym nie zamartwiam. Niemniej jednak narzucenie
sobie jakiegoś planu dobrze robi, bo nawet jeśli nie uda się go zrealizować, to
jednak jest się nastawionym na szukanie pomysłów, na myślenie o tym, co napisać
i potem – kiedy już będzie trochę czasu – jest łatwiej.

#zszyciawziete @joulenka Sukces… Niewątpliwie patchwork ze zdjęcia jest w pewnym sensie sukcesem. Projekt mój, obliczenia do niego też moje 😉 uszyty, wykończony lamówką, wykonany na czas – bo to prezent. Generalnie wyszedł naprawdę ładnie. Ale czy to sukces? W chwili, gdy go ukończyłam tak. A obecnie? Obecnie bym go pikowała z wolnej ręki. Chyba jeszcze nie jestem na etapie myślenia o sukcesach, ale raczej o kolejnych etapach nauki.
Post udostępniony przez Agnieszka Ruzikowska (@szycie_w_miedzyczasie) Lut 11, 2018 o 1:35 PST

4. Wyzwania
i inne tego typu akcje to coś w co warto wchodzić
Zaraz na
początku mojej przygody z Instagramem pojawiło się wyzwanie szyciowe u Joulenki
– trwało chyba dwa tygodnie i polegało na tym by codziennie wstawiać zdjęcie na
zadany temat. Raz trzeba było wstawić swój portret, raz zdjęcie maszyny do
szycia, raz ulubionych materiałów i tak dalej. Zdjęcia opisywane były
specjalnymi hasztagami tak, by osoby biorące udział w wyzwaniu mogły łatwo trafić
do innych osób. 
Dlaczego
warto się w takie coś bawić?
Po pierwsze
dlatego, że – przynajmniej w moim przypadku – zadany temat bardzo rozbudza
pomysłowość. Trzeba wpasować się w temat, a jednocześnie zrobić coś po swojemu.
W dodatku jest to motywacja do regularnego publikowania. 
Po drugie –
wyzwanie sprzyja odwiedzinom u różnych osób. Można w ten sposób trafić na
ciekawe profile i na odwrót – inni mogą trafić do nas. A o to w końcu w tym
chodzi.

Siedzę na tarasie na działce i zszywam romby. Synek bawi się obok, ptaki ćwierkają – pełen relaks. Oczywiście o ile nie pada deszcz – czyli na ten relaks mamy jakieś pół godziny dziennie. Dobre i to. #patchworkquilt #patchworknawakacjach #englishpaperpiecing #patchwork #ciaglepada
Post udostępniony przez Agnieszka Ruzikowska (@szycie_w_miedzyczasie) Lip 17, 2018 o 10:36 PDT

5. Dobry
hasztag nie jest zły
Siłę hasztagów
poznałam, gdy jedno ze zdjęć podpisałam hasztagiem #batik i jakieś trzy sekundy
później zaczął mnie obserwować indonezyjski sklep z batikami. Dzięki
odpowiednim hasztagom mogą nas znaleźć osoby, dla których to, co publikujemy
może być interesujące. Dlatego staram się od czasu do czasu dodawać jakiś
hasztag zupełnie nie związany z patchworkiem i szyciem – może ktoś jeszcze nie
wie, że ciekawią go patchworki i przez przypadek trafi do mnie po hasztagu
#dzieckośpi i też się wkręci? 

Wczoraj wreszcie wykończyłam lamówkę, zanim ona wykończyła mnie. Nie lubię ręcznego doszywania lamówki z tyłu, ale doszywanie na maszynie nie dałoby takiego efektu. #patchworkquilt #quilt #freemotionquilting #quilting #stormatseablock #patchwork #lovequilting #lovepatchwork
Post udostępniony przez Agnieszka Ruzikowska (@szycie_w_miedzyczasie) Mar 17, 2018 o 6:37 PDT

6. Trzeba
wtrącać swoje trzy grosze gdzie się da
Jeśli tylko
mogę – mam czas i warunki – oprócz „polubiania” zdjęć, piszę
komentarze. Sama bardzo lubię, gdy ktoś komentuje moje zdjęcia, więc gdy coś mi
się spodoba albo mnie zaciekawi – dlaczego mam o tym nie napisać? 
Negatywnych
komentarzy nie piszę. Nie widzę w tym sensu.

Zrobiłam porządek z materiałami do patchworku. Teraz siedząc przy biurku będę mogła cieszyć oczy i planować patchworki. #patchwork #patchworkquilt #patchworks #lovequilting
Post udostępniony przez Agnieszka Ruzikowska (@szycie_w_miedzyczasie) Lut 25, 2018 o 3:10 PST

7. Nawet
tam, gdzie bardzo dużo osób komentuje
Czasami
miewam opory przed pisaniem komentarzy u osób, który tych komentarzy pod każdym
postem mają multum. Jeśli mają ich tak dużo, to mojego mogą nawet nie zauważyć
– myślałam. Jednak kilka razy po takim komentarzu ktoś zaczynał mnie
obserwować. Ktoś kto obserwował również osobę, którą skomentowałam. Tak więc –
warto.

Takie piękne widoki mieliśmy dzisiaj na spacerze. #wakacje #poburzy #patchworknawakacjach #spacer #jakdzieckopojdziespacbedeszyc
Post udostępniony przez Agnieszka Ruzikowska (@szycie_w_miedzyczasie) Lip 20, 2018 o 9:33 PDT

8. Nie należy zapominać, że to ma sprawiać przyjemność.

Są takie chwile, kiedy nic nie chce współpracować. Zdjęcia nie chcą się ładować, post nie chce się publikować, internet nie działa, mimo że powinien.
Kiedy kolejne próby rozwiązania problemu kończą się niepowodzeniem, powtarzam sobie, że ani świat, ani moje życie się nie zawali jeśli czegoś nie umieszczą/nie skomentuję/ nie opiszę i że tym wszystkim należy się zajmować do tego momentu, do którego to sprawia przyjemność.

I między innymi dlatego pewne rady fachowców nie mają u mnie zastosowania a z innymi się nie zgadzam.

Przy okazji – gdyby ktoś kiedyś chciał umieszczać na blogu zdjęcia z instagrama tak, jak ja w tym wpisie używając kodu osadzenia i użycie tego kodu powodowałoby, że zdjęcia się nie ładują, to zamiast rwać włosy z głowy warto wyłączyć komputer, pójść spać i spróbować następnego dnia rano – szczególnie, jeśli jest się w miejscu, w którym internet zachowuje się… różnie.

Ja na szczęście włosów z głowy nie rwałam, bo wcześniej wpadłam na pomysł, że to jest naprawdę dobry powód do otworzenia opakowania czekoladowych beczułek.

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

©2023 szycie-w-miedzyczasie.pl | Powered by SuperbThemes & WordPress