Zaczęło się od spaceru.
– Wzięłaś jakąś czapeczkę? – zapytał mąż.
– Oczywiście – odparłam pokazując mu torbę, do której włożyłam swoją czerwoną czapkę z pomponem i zastanawiając się jednocześnie dlaczego mąż określił ją tak zdrobniale.
Sprawa się jednak szybko wyjaśniła, ponieważ okazało się, że ubierając synka w super bluzę w paski tak się zachwyciłam jego wyglądem, że zapomniałam założyć mu czapkę.
Trzeba się więc było wracać.
Przy okazji stwierdziłam, że posiadane czapeczki są cienkie i świetnie nadają się na wrześniowy chłodniejszy dzień, ale niekoniecznie na listopad.
Trzeba kupić cieplejszą czapkę – zanotowałam w pamięci.
Kupienie jakiejkolwiek części garderoby dla niemowlaka to żaden problem – jest allegro, są grupy na facebooku – można kupić naprawdę ładne i wygodne ubranka i w dodatku nie wydawać na to majątku. Ale kiedy siadłam do komputera wpadł mi do głowy inny pomysł.
A może by tak USZYĆ czapkę? To przecież nie może być bardzo skomplikowane, a mam taki ładny materiał w samoloty…
No więc – szycie czapki dla niemowlaka rzeczywiście nie jest skomplikowane.
Wykrój ściągnęłam ze strony z wykrojami. Powiększyłam go odręcznie (w końcu to czapka a nie garnitur), wycięłam warstwę zewnętrzną i wewnętrzną, zszyłam na overlocku i hurra – mamy piękną czapkę.
Oczywiście – przy bliższych oględzinach widać, że nie jest to arcydzieło sztuki krawieckiej, że jeszcze muszę potrenować szycie łuków na overlocku, że można by rozprasować szwy (nie chciało mi się) ale myślę, że jak uszyję jeszcze kilka takich czapek, to śmiało będę mogła konkurować ze sklepowymi.
Tak więc ja jestem zadowolona, że uszyłam dziecku czapkę, mąż jest zadowolony, że syn ma czapkę w samoloty i tylko synek nie jest zadowolony.
On by wolał być bez czapki. I bez kombinezonu. I w ogóle żebyśmy go nie wkładali do wózka i nie wozili na jakieś głupie spacery.