Lubię szyć dla synka. Główną przyczyną jest to, że mogę się podczas takiego szycia nie przejmować.
Kiedy się bowiem człowiek naogląda pięknych prac, to potem siedząc przy maszynie czuje taką presję – że powinno wyjść pięknie, a prawdopodobnie – nie wyjdzie.
Nie wyjdzie – z prostej przyczyny – żeby coś wyszło pięknie, trzeba najpierw zużyć ileś kilometrów nici.
Mam tak z pikowaniem z wolnej ręki. Oglądam przepiękne zdjęcia, bardzo bym chciała też tak umieć, byłam nawet na kursie i przekonałąm się, że to wcale nie jest aż tak bardzo trudne, choć wymaga wprawy, ale za każdym razem kiedy zakładam w maszynie stopkę do pikowania, ogarnia mnie lekka panika. Tym bardziej, że normalnie – gdy szyję coś trudnego – mogę szyć bardzo wolno. Nawet kręcąc ręcznie kółkiem w najtrudniejszych momentach. Tymczasem pikowanie z wolnej ręki wymaga pewnego tempa. Maszyna musi pracować dość szybko, by można było poruszać materiałem w sposób płynny.
Kiedy pikuję piękny patchwork, cały czas boję się, że go zepsuję. Ale kiedy pikuję coś, co ma służyć synkowi…
Wtedy można się zupełnie nie przejmować. W końcu synek nie powie „mama, tu jest krzywo”.
Także między innymi dlatego, że nie umie jeszcze mówić.
Ostatnio szyłam zasłonkę do łóżeczka. Do tej pory rolę tejże zasłonki pełniła biała tetrowa pieluszka. Jednak jakiś czas temu mieszkaniec łóżeczka odkrył, że można taką pieluszkę chwycić, ściągnąć i się nią bawić. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że przy okazji – zamiast spać – można obserwować co się dzieje w pokoju. A kiedy mieszkaniec łóżeczka w nim leży, zazwyczaj jego rodzice woleliby, żeby jednak spał.
Powstała więc zasłonka – kolorowa, z obrazkami, przywiązywana do łóżeczka i – pikowana z wolnej ręki.
Pikowana z wolnej ręki była z trzech powodów – po pierwsze dlatego, że jakoś te trzy warstwy (zasłonka, owata i tył) trzeba było połączyć, po drugie – bo każda okazja jest dobra aby poćwiczyć i po trzecie – bo pikowanie daje ciekawą fakturę, którą można sobie badać podczas zabawy w łóżeczku.
Wypikowałam więc chmurki, fale na morzu i zieloną trawkę, obszyłam wszystkie elementy aplikacji żeby stały się bardziej wypukłe, a na brzegach zrobiłam różne zawijasy.
Czy wyszło równo? Nie. Czy ktoś się tym przejmuje? Nikt. Czy frajda z szycia była? Była.
Chyba muszę szyć więcej takich nie-ma-się-co-za-bardzo-przejmować rzeczy.
No i fajnie wyszło
Dziękuję 🙂