Od
jakiegoś czasu nosiłam się z myślą, żeby na blogu powstała seria postów „o
wszystkim i o niczym” – takich trochę o tym, co się u mnie dzieje, trochę o
tym, co szyję, trochę o tym, co mnie ostatnio poruszyło… Nie mogłam się jednak zdecydować na formę takich postów. W końcu doszłam do wniosku,
że należy po prostu zacząć pisać, a potem się zobaczy. W końcu nikt mi głowy
nie urwie, jeśli za jakiś czas coś zmienię.
Tak
więc oto pierwszy tego typu wpis. Piszę go siedząc na łóżku, rzucając okiem na
bawiącego się obok synka, a co jakiś czas zawieszam wzrok na drzewach za oknem.
Tak – jestem na wakacjach. Nie – to nie jest jakiś wspaniały kurort w egzotycznym
miejscu. To po prostu wypoczynek na działce. Ale – jak dziś doszłam do wniosku –
w sumie niewiele to się tak naprawdę różni od wyjazdu „all inclusive” – jeść można ile
się chce i kiedy się chce…
więc oto pierwszy tego typu wpis. Piszę go siedząc na łóżku, rzucając okiem na
bawiącego się obok synka, a co jakiś czas zawieszam wzrok na drzewach za oknem.
Tak – jestem na wakacjach. Nie – to nie jest jakiś wspaniały kurort w egzotycznym
miejscu. To po prostu wypoczynek na działce. Ale – jak dziś doszłam do wniosku –
w sumie niewiele to się tak naprawdę różni od wyjazdu „all inclusive” – jeść można ile
się chce i kiedy się chce…
Jedynym
mankamentem jest kiepski internet (wracamy do dyskusji o zasięgu sieci
komórkowych…) oraz to, że co i rusz leje.
mankamentem jest kiepski internet (wracamy do dyskusji o zasięgu sieci
komórkowych…) oraz to, że co i rusz leje.
Co
zatem – i czy w ogóle coś szyję?
zatem – i czy w ogóle coś szyję?
Oczywiście, że szyję. Urlop bez szycia, to żaden urlop. Wprawdzie nie zabrałam ze sobą maszyny do szycia (choć kochany mąż zaproponował, że jeśli
bardzo mam ochotę, to mogę ją zabrać), ale zabrałam materiały, nici, igły oraz.. blok techniczny, cyrkiel i linijkę.
bardzo mam ochotę, to mogę ją zabrać), ale zabrałam materiały, nici, igły oraz.. blok techniczny, cyrkiel i linijkę.
Po co to ostatnie? Do zrobienia papierowych szablonów. Szyję bowiem patchwork (a jakże) metodą EPP – English paper piecing. Polega ona na tym, że najpierw wycina się z papieru szablony (można je też w sumie kupić ale jeśli się chce mieć bardziej fikuśne kształty to chyba nie jest to takie proste), potem
obszywa je materiałem, a następnie zszywa. Brzmi jak praco- i czasochłonna dłubanina i tym właśnie jest. Ale całe szycie trzeba robić ręcznie więc świetnie się nadaje na wyjazdy, a poza tym, jak zobaczyłam jakie cuda ludzie szyją tą metodą, to stwierdziłam, ze muszę spróbować. I oczywiście mnie wciągnęło.
obszywa je materiałem, a następnie zszywa. Brzmi jak praco- i czasochłonna dłubanina i tym właśnie jest. Ale całe szycie trzeba robić ręcznie więc świetnie się nadaje na wyjazdy, a poza tym, jak zobaczyłam jakie cuda ludzie szyją tą metodą, to stwierdziłam, ze muszę spróbować. I oczywiście mnie wciągnęło.
Siedzę więc, wycinam, zszywam i zachwycam się efektem.
Dodatkowo
mam zamiar skończyć igielnik dla mamy, który miała dostać pod choinkę. Tak, to było ponad pół roku temu. Jak to mawiają – lepiej późno, niż wcale…
mam zamiar skończyć igielnik dla mamy, który miała dostać pod choinkę. Tak, to było ponad pół roku temu. Jak to mawiają – lepiej późno, niż wcale…
Co
gotuję?
gotuję?
Ostatnio
głównie zupki i kaszki dla mojego malucha. Już się co prawda spotkałam z pytaniem, czy aby na pewno wiem, co robię, bo przecież słoiczki to eko i w ogóle, ale pomijając wszelkie inne względy – to, co ugotuję sama, ma według mnie zdecydowanie lepszy zapach od zawartości słoiczków. A na dodatek synkowi bardzo smakuje.
głównie zupki i kaszki dla mojego malucha. Już się co prawda spotkałam z pytaniem, czy aby na pewno wiem, co robię, bo przecież słoiczki to eko i w ogóle, ale pomijając wszelkie inne względy – to, co ugotuję sama, ma według mnie zdecydowanie lepszy zapach od zawartości słoiczków. A na dodatek synkowi bardzo smakuje.
Oprócz
tego czytam – zabrałam ze sobą książkę „Sztuka fermentacji” i mam zamiar
zaplanować eksperymenty z sianiem fermentu. Zaplanować – bo nie wiem, czy
wszystkie, które mnie zaciekawią, będę mogła wykonać na miejscu.
tego czytam – zabrałam ze sobą książkę „Sztuka fermentacji” i mam zamiar
zaplanować eksperymenty z sianiem fermentu. Zaplanować – bo nie wiem, czy
wszystkie, które mnie zaciekawią, będę mogła wykonać na miejscu.
Czym żyję?
Oglądaniem prognozy pogody. Mam już dosyć tego ulewnego deszczu. Co prawda staramy się wykorzystać każdy moment, gdy nie pada, jednak to dość irytujące, gdy co i rusz trzeba się zwijać do domu.
Powoli przyzwyczajam się także do innego miejsca. Nie to, żeby było nieznane – bywałam tu już wiele, wiele razy, ale jeszcze nigdy nie byłam z synkiem. A to wiele zmienia. Jedzenie, spanie, kąpiel… – to wszystko wygląda tu nieco inaczej i trzeba się przyzwyczaić.
Ale pomalutku dokonuję niezbędnych przemeblowań, odkrywam, co jestem w stanie zrobić, a na co trzeba jeszcze wymyślić jakiś sposób. Synek szaleje, a ja próbuję to szaleństwo jakoś uporządkować i nadać mu pewien rytm.
Poza tym odpoczywam i odpoczywam. Wykorzystuję każda chwilę, która się do tego nadaje, cieszę się drobiazgami takimi jak spacer z wózkiem do sklepu i wsłuchuję w śpiew ptaków. I dochodzę do wniosku, że do szczęścia naprawdę potrzeba mi siedzenia i patrzenia jak ruszają się liście na drzewach.
Wspaniały wpis 🙂 TR