To nie był łatwy rok.
Zostałam mamą dwójki i początek tej drugiej przygody odbiegał daleko od rozkosznych obrazków z reklam rzeczy dla niemowląt.
Stres, niepewność, strach towarzyszyły mi praktycznie nieustannie.
To nie był łatwy rok, ale to był jednocześnie rok, w którym wydarzyło się dużo dobrych rzeczy, z których najważniejszą jest ta, że zostałam mamą dwójki.
I choć niektóre trudności będą naszą codziennością, to po tych wszystkich wydarzeniach – paradoksalnie – patrzę w przyszłość z większą nadzieją niż zazwyczaj. Nie dlatego, że liczę na to, że wreszcie będzie lepiej, ale dlatego, że trochę już przyzwyczaiłam się do tej niepewności, trochę z nią oswoiłam, a dodatkowo lista rzeczy, których się obawiałam, a które się nie wydarzyły lub które się wydarzyły ale ostatecznie wyszły na dobre – powiększa się.
Niemniej jednak ten rok nauczył mnie pewnej ostrożności w planowaniu (nie żebym była przesadnie nonszalancka w tej kwestii) nieco większego skupienia się na chwili obecnej i nie wybiegania zbytnio w przyszłość oraz szybkiego zmieniania planów.
O planach na nowy rok w związku z tym wszystkim w zasadzie nie myślałam w ogóle. Nie miało to po prostu najmniejszego sensu.
Za to z pewną taką właśnie nonszalancją i bezczelnością (manifestującą się dobrze hasłem „jeśli życie rzuca ci kłody pod nogi, otwórz tartak”) zrobiłam sobie postanowienia na nowy rok.
Tak właśnie – postanowienia.
Nie – cele, przemyślane, konkretne, mierzalne i jakie tam jeszcze powinny być według tych wszystkich „specjalistów” od celów i planowania, ale właśnie postanowienia. Coś, co zazwyczaj jest mało konkretne, nieco (albo bardzo) na wyrost, w czym jest pewna nuta szaleństwa – że akurat w nowym roku to, co postanawiamy się uda. Coś czego nie robiłam od ponad dwudziestu lat, a co tym razem idealnie pasuje do mojego nastawienia do życia.
Jakie więc są te postanowienia?
Po pierwsze – postanowiłam, że będę szczęśliwa, choćbym miała sobie to szczęście wykuć w skale.
Czasami może się wydawać, że szczęście bardzo mocno wiąże się z tym co mamy lub czego nie mamy, w jakiej sytuacji jesteśmy, jacy ludzie nas otaczają i tak dalej. Jednak jestem mocno przekonana, że poczucie szczęścia zależy głównie od tego co w środku, a nie tego, co na zewnątrz. Składa się na nie mieszanka wdzięczności za to, co się ma, dostrzegania tego, co dobre i piękne i doświadczenie życiowe, które uczy, że czasem to, co zapowiada się źle, kończy się lepiej niż ktokolwiek mógł przypuszczać. I dlatego postanowiłam, że szczęśliwa będę. Nawet gdybym musiała to szczęście wykuwać w skale. Kto wie, czy takie wykute w skale szczęście nie jest trwalsze i mocniejsze od tego, które przychodzi ot tak.
Po drugie – postanowiłam więcej pisać.
Zaczęło się od tego, że szukając jakiegoś pliku natrafiłam na niedokończony opowiadanie, które pisałam kilkanaście lat temu. Przeczytałam je i zdumiałam się jak przyjemnie, lekko i ciekawie jest napisane. Jeśli te prawie dwadzieścia lat temu potrafiłam tak pisać, to z jakiego niby powodu od pewnego czasu cierpię na swego rodzaju blokadę twórczą??? – zastanowiłam się. Zwłaszcza teraz – gdy mam nieco więcej do powiedzenia niż te prawie dwadzieścia lat temu???
To ewidentnie brak praktyki – stwierdziłam i stąd wzięło się moje drugie postanowienie. Będę więcej pisać. Blog, pamiętnik, powieść, cokolwiek przyjdzie mi do głowy.
Po trzecie – postanowiłam zadbać o siebie.
Permanentny stres nikomu nie służy. Ponieważ jednak życie nie chce słuchać moich apeli o niestresowanie mnie, trzeba wziąć sprawy w swoje ręce i zadbać o siebie na różnych płaszczyznach – fizycznej, psychicznej i duchowej. Czy mam na ten punkt jakiś plan? Nie. Mam zamiar iść na żywioł.
Po czwarte – postanowiłam ogarnąć chaos wokół siebie
To w zasadzie jest jeszcze zeszłoroczne postanowienie, mocno wiąże się z poprzednim punktem i wcale nie dotyczy tylko zrobienia generalnych porządków w mieszkaniu (choć i to planuję). Mam zamiar dalej robić porządki wokół siebie oraz w sobie. Chcę dokończyć (albo ostatecznie porzucić) rozpoczęte projekty, zrobić te, które czekają już od dłuższego czasu, Zaczęłam te działania jeszcze w zeszłym roku, ale coś, a raczej ktoś stanął nieco na przeszkodzie.
Po piąte – w 2022 wyszyję wszystkie materiały z szafy!
Od razu powiem, że tak – to jest żartobliwe postanowienie. Nie ma najmniejszych szans, bym wyszyła swoje zapasy w ciągu roku. Powód jest dość oczywisty – są za duże. Ale mam zamiar poważnie je zmniejszyć.Pisałam coś o zrealizowaniu projektów, które już od dłuższego czasu czekają na rozpoczęcie? Moje półki i pudła z materiałami są ich pełne.
To nie był łatwy rok. I następny pewnie też nie będzie. Nigdy przecież nie jest tak, że jest tylko łatwo i lekko.
To nie był łatwy rok, ale wydarzyło się w nim dużo dobrych rzeczy. Niektóre problemy znalazły szczęśliwe rozwiązanie, niektóre trudności po prostu się przetrwało i z tego się trzeba cieszyć, a niektóre wydarzenia były po prostu radosne – i tym po prostu trzeba się cieszyć. Co będzie w przyszłym roku – tego nie wie nikt. Moje postanowienia – nieco szalone i mało precyzyjne, mają pomóc mi zachować wewnętrzną równowagę i spokój.
Bo im więcej równowagi i cierpliwego spokoju będę w sobie miała, tym więcej dobrych rzeczy będę w stanie zrobić wokół siebie. A bardzo chcę, by 2022 był rokiem, w którym wydarzy się dużo dobrych rzeczy. Nawet jeśli będą poprzedzone trudnościami.