Zawsze mnie strasznie denerwuje, że ledwo co zacznie się listopad, a już w supermarketach rozpoczyna się akcja „święta”. Świąteczne opakowania słodyczy, reklamy potencjalnych prezentów (nawet tak bardzo chybionych jak zestaw kremów przeciwzmarszczkowych), świateczne piosenki i tak dalej. Może być więc dużym zaskoczeniem, że w tym roku postanowiłam wyprzedzić wszystkich i przygotowania do świąt zacząć… we wrześniu.
Zaczęło się od tego, że potrzebna była elegancka kartka na wielką uroczystość rodzinną.
– Oglądałam takie kartki na allegro – powiedziała mama – ale w sumie to ty mogłabyś mi taką zrobić…
Tak więc zrobiłam i to nawet dwie. Jedna będzie od rodziców, druga od nas. Bardzo zadowolona z efektu wysłałam mamie zdjęcie.
– Piękna – zachwyciła się mama.
– Możesz coś jeszcze u mnie zamówić – powiedziałam. – Jakieś kartki świąteczne, albo coś…
– Hmmm – zastanowiła się mama – będę potrzebować bilecików do prezentów gwiazdkowych… Dużo…
Po ustaleniu, że „dużo” oznacza trzydzieści zabrałam się do pracy. Najpierw opracowałam projekt, a potem zabrałam się za wycinanie i sklejanie. W ten sposób powstały bileciki.
Praca nad tym była bardzo przyjemna i zaczęłam się zastanawiać dlaczego właściwie czekam z przygotowaniami świątecznymi aż do grudnia.
Boże Narodzenie jest świętem wyjątkowo klimatycznym. Zapach pierników, dekoracje, prezenty – pięknie zapakowane, cała ta świąteczna atmosfera – wszystko to nie jest oczywiście niezbędne, nie stanowi istoty tych świąt, ale jest bardzo miłe i pozwala poczuć wyjątkowość tych dni.
Jednak bardzo często się zdarza, że człowiek nie do końca ma siłę się tym wszystkim cieszyć, bo grudzień jest miesiącem, w którym dużo się dzieje i jest się już tym wszystkim bardzo zmęczonym. Zawsze przed świętami mam ambitne plany, z których muszę potem rezygnować, bo zwyczajnie brakuje mi na to czasu.
A gdyby zacząć wcześniej?
Przecież kartki świąteczne, bileciki prezentowe, czy nawet kalendarz adwentowy spokojnie sobie mogą sobie poczekać do świąt nawet kilka miesięcy, a ja będę miała frajdę z robienia tego bez presji, że mam mało czasu i trzeba się skupić na tym, co najważniejsze.
Tak więc zrobiłam sobie listę rzeczy, które chciałabym przygotować na święta:
1. Przepikować (wreszcie) świąteczny patchwork. Szyłam go w zeszłym roku, nawet zaczęłam pikować, ale rezultat mnie nie zachwycił i straciłam wenę. Teraz – rok później, mając za sobą kilka przepikowanych z wolnej ręki patchworków czuję, że jestem w stanie przepikować go tak, by być zadowoloną z efektu. Najpierw jednak czeka mnie prucie…
2.Przygotować kartki świąteczne. Przygotowuję je co roku, ale zaczęło mnie denerwować to, że muszę to zawsze robić w dużym pośpiechu.
3. Zrobić kalendarz adwentowy. To nawet trzeba zrobić sporo przed świętami – po pierwsze, żeby był gotowy, gdy zacznie się Adwent, a po drugie – żeby zapomnieć, co się w nim znajduje i żeby to była choć trochę niespodzianka.
4. Uszyć dekoracje na choinkę. W zeszłym roku na choince wisiały szklane bombki. W zeszłym roku bowiem nasz synek w zasadzie leżał tam, gdzie się go położyło. W tym roku będzie zupełnie inaczej. I dlatego ozdoby choinkowe muszą być z gatunku nietłukących się.
5. I oczywiście przygotować prezenty. Część z nich z pewnością trzeba będzie uszyć.
W ten sposób moje ostatnie szaleństwo podczas wyprzedaży materiałów do patchworku w moim ulubionym sklepie zostało zakwalifikowane jako „zakupy przedświąteczne”. W końcu z czegoś to wszystko trzeba będzie szyć…
Wiem, wiem… Każdy pretekst dobry…