No właśnie – skąd? Skąd brać pomysły na szycie, na rysowanie, na pisanie..? Kiedy się człowiek nasłucha o tym, że trzeba być twórczym i kreatywnym, a sam ma w głowie pustkę, to zaczyna się zastanawiać – skąd inni biorą swoje pomysły? Czy jest jakiś sposób na pobudzenie swojej kreatywności? I co zrobić, kiedy bardzo się chce coś zrobić, a pomysłu nie ma?
Nigdy nie uważałam się za osobę kreatywną. Wręcz przeciwnie – miałam wrażenie, że gdy nadchodzi czas na kreatywność, u mnie się włącza jakaś blokada twórcza. Było to tym bardziej bolesne, że wszystkie moje ulubione zajęcia bazują właśnie na kreatywności. Na tym, że się ma jakiś pomysł i potem się go realizuje. Co jednak robić kiedy pomysłów brak?
Okazało się jednak, że jest parę miejsc, gdzie można pomysłów poszukać, jest kilka sposobów na to by łatwiej je znajdować, a jest bardzo wiele sytuacji, w których w ogóle nie należy się przejmować ich brakiem.
A zatem – gdzie ich szukać..?
Pewnego dnia zabrałam się za robienie kartek świątecznych i zniechęcona brakiem weny postanowiłam poszukać inspiracji na pintereście. Wpisałam więc w wyszukiwarce hasło „Christmas cards” i stwierdziłam, że zrobię wszystkie te kartki, które będą mi się podobać.
Pinterest – jak to pinterest, inspiracji daje od groma. Znalazłam więc wiele przykładów naprawdę ładnych kartek. Zabrałam się więc za robotę. Szybko okazało się, że zrobienie takich samych jest niemożliwe – nie miałam papierów o takich samych wzorach, nie miałam odpowiednich ozdób i tak dalej. W dodatku niektóre kartki podobały mi się, ale nie do końca – chciałam je zrobić po swojemu
Wtedy odkryłam ważną prawdę:
Pomysły często biorą się z obserwowania cudzych pomysłów.
Wiadomo – nie chodzi o to, by kopiować czyjś pomysł. Chodzi o to, że patrząc na to, co zrobili inni, wpadamy na połączenia wzorów, kolorów czy czegokolwiek innego o jakich byśmy nie pomyśleli. Z tego wszystkiego może powstać coś zupełnie nowego. A na pewno – naszego. Można zrobić niby to samo, ale jednak po swojemu – czyli inaczej.
Dlatego sama pomysłów szukam tam, gdzie inni publikują swoje dzieła. Ostateczny efekt jest wtedy wypadkową tego, co widziałam, tego, jaką sama miałam wizję (mniej lub bardziej mglistą) i tego, na co wystarczyło mi materiałów. Nie raz musiałam zmieniać koncepcję po zorientowaniu się ile mam i czego. To też pobudza kreatywność.
A jak wpłynąć na swoją kreatywność?
Kiedy wpisze się powyższe pytanie w wyszukiwarkę, ukaże się mnóstwo artykułów o tytułach podobnych do „10 sposobów na kreatywność”. Niestety znaczna część z nich u mnie się nie sprawdza. Nie działają na mnie twórcze drzemki (gdy śpię, nie wpadam na żadne pomysły), ani zdrowe odżywianie się (tak, to też jeden ze znalezionych w internecie sposobów). Nie staję się bardziej twórcza od kolorowania obrazków, ani od słuchania muzyki. Co zatem u mnie działa?
Odpowiedni poziom presji
Byłam przekonana, że najważniejsze w twórczości to właśnie brak jakichkolwiek nacisków. Że jak muszę wpaść na pomysł, to nic nie przychodzi mi do głowy. A jak się oderwę od myślenia o sprawie i na przykład pójdę zmywać naczynia, to nagle pomysł sam się znajduje. I często tak właśnie jest. Oderwanie się od rozmyślania na dany temat powoduje, że mózg dalej nad tym tematem pracuje, ale w trochę innym trybie – sprzyjającym nieoczekiwanym skojarzeniom i połączeniom.
Zdarzyło mi się jednak wpaść na pomysł będąc pod bardzo silną presją. I wcale nie był to jakiś wymęczony pomysł, a wręcz przeciwnie – potem został oceniony jako całkiem niezły.
Tak więc presja (możemy ją w takich sytuacjach nazwać „silną motywacją”) potrafi również pobudzić do kreatywnego myślenia.
Tworzenie tak, jakby nikt nie miał tego oglądać
Czasami blokuje nas strach przed opinią innych. Ci „inni” to może być bezosobowy tłum, ale równie dobrze to mogą być konkretne osoby – takie, na których opinii nam zależy, takie, które nas często oceniają, które są nastawione wobec nas krytycznie i tak dalej.
Odkryłam, że bardzo łatwo można się tym przestać przejmować – przynajmniej na chwilę. Wystarczy, że zadam sobie pytanie „a co bym zrobiła, gdyby nikt tego mojego dzieła nie miał oglądać?”
Zajmowanie się fizyką
Coo??? Fizyką???
No dobrze, niekoniecznie fizyką. Ale czymś trudnym i wymagającym.
Dlaczego?
Dlatego, że takie trudne i wymagające rzeczy są bardzo dobrą gimnastyką dla umysłu. A wyćwiczony umysł działa lepiej i wpada na więcej fajnych pomysłów.
Ograniczenia
Mówi się czasami, że twórczość nie znosi ograniczeń. Moje doświadczenia pokazują coś wręcz przeciwnego – to ograniczenia wzmagają pomysłowość.
Kiedy mam jakieś warunki, które moje dzieło musi spełnić – obojętne, czy dotyczy to patchworku, czy zdjęcia na Instagram, mam znacznie więcej ciekawych pomysłów. Takie ograniczenia to coś, od czego można zacząć, jakiś konkret na którym można się skupić, coś na czym można się oprzeć w poszukiwaniach.
Dlatego bardzo lubię akcje, w których tworzy się coś na zadany temat.
Zgoda na nieidealność
Chęć stworzenia czegoś doskonałego to kolejny rodzaj presji. Człowiek ma wizję, że to, co stworzy będzie takie fantastyczne i w związku z tym każdy pomysł wydaje mu się za mało doskonały. Receptą na to, jest tworzenie rzeczy, które mogą być bardzo nieidealne – żeby się odzwyczaić od tej chęci i przyzwyczaić do tego, że coś po prostu dobrego – jest dobre.
Pikowanie z wolnej ręki zaczęło mi sprawiać więcej frajdy niż stresu gdy przepikowałam zasłonkę do łóżeczka dla synka. Wtedy się okazało, że umiem wypikować i chmurki i domek i morskie fale. Nie musiałam przejmować się niczym, bo wiedziałam, że żadnego słowa krytyki od synka nie usłyszę. Wtedy jeszcze nie umiał mówić.
I oczywiście oglądanie, słuchanie, przeżywanie…
Nie tylko tego, co stworzyli inni. Wszystkiego, co tylko się da. Nigdy nie wiadomo, co stanie się zaczątkiem świetnego pomysłu. Im więcej przeżyć – tym więcej pożywki dla wyobraźni.
A czy to w ogóle dobrze jest mieć dużo pomysłów?
To pytanie może się wydawać trochę dziwne – zwłaszcza po wyliczeniu tylu sposobów na to by na te pomysły wpadać. Tyle się zresztą mówi o tym, że warto być kreatywnym. I w sumie słusznie – człowiek kreatywny znajduje rozwiązania problemów nie tylko gdy tym problemem jest „co fajnego mogę uszyć?” ale również w poważniejszych sytuacjach.
Jednak nadmiar pomysłów może mieć również swoje wady – nie wiadomo, za co się zabrać, bo każdy nowy pomysł wydaje się atrakcyjniejszy od tego, nad czym właśnie pracujemy.
Zapał do pracy, który opiera się tylko na ekscytacji nowym pomysłem potrafi się bardzo szybko skończyć (wiem coś o tym). Tymczasem dużo ważniejsze od tego, czy nasz pomysł jest świetny, nowatorski, oryginalny i niesamowity jest to, czy doczeka się realizacji, czy też nie.
I dlatego czasami lepiej swoją kreatywność i pomysłowość wyłączyć i skupić się na porządnym realizowaniu tego, co właśnie jest na warsztacie.