Czym zaskoczył mnie trzeci miesiąc macierzyństwa?
Tym, że kolka niemowlęca naprawdę przechodzi.
Że szycie dziecięcych ubranek jest bardzo fajne – idzie szybko, nie potrzeba dużo materiału, nie trzeba się tak strasznie przejmować, że coś wyjdzie krzywo, bo synka i tak interesuje tylko to, żeby mu było ciepło i wygodnie.
Że wiele osób się dziwi, że nasz synek śpi w swoim własnym łóżeczku (dla nas to było oczywiste od samego początku)
Że wcale nie trzeba tak bardzo długo lulać dziecka przed snem. Zazwyczaj wystarczy tylko go troszkę wyciszyć, a potem położyć do łóżeczka, zadbać o to, by smoczek nie wypadł od razu i synek zaśnie. Czasem trzeba do niego zajrzeć jeszcze raz czy dwa (bo na przykład smoczek jednak wypadł), ale generalnie zasypia i ŚPI…
Że wyspane dziecko jest dużo spokojniejsze i radośniejsze.
Że matka wyspanego dziecka jest dużo spokojniejsza i radośniejsza.
Że mąż matki wyspanego dziecka też ma lepszy humor.
Że wybranie się z dzieckiem do urzędu w celu załatwienia skomplikowanej sprawy jest wprawdzie kłopotliwe, ale ma swoje zalety – kiedy synek podbije w trzy sekundy serca urzędniczek, wiele spraw daje się załatwić dużo sprawniej.
Że kiedy czytam synkowi książkę, to on zaczyna się do mnie uśmiechać i gadać, bo najwyraźniej myśli, że z nim rozmawiam.
Że po urodzeniu synka szyję dużo więcej niż przed. To jest w sumie najbardziej zaskakujące, bo mam zdecydowanie mniej czasu na wszystko.