Zaczęło się od wygrania aukcji w jednej z grup sprzedających materiały. Zupełnie niespodziewanie – myślałam, że w ostatniej chwili ktoś mnie przelicytował – stałam się posiadaczką ogromnej paki materiałów. Nie byłoby to może niczym szokującym, gdyby nie to, że poprzedniego dnia również wygrałam licytację – dziesięć metrów materiału w kwiatki. Satysfakcja duża, ale… co na te zakupy powie mąż? Czy przypadkiem nie uzna, że przesadzam i niedługo już się nie pomieścimy w mieszkaniu???
Szybko – pomyślałam – muszę coś szybko uszyć! Coś uszytego odwróci uwagę od faktu, że nie mam już gdzie chować materiałów…
Materiał na spódnicę czekał już od jakiegoś czasu. Pomysł na spódnicę – również. Postanowiłam bowiem szycie ubrań zacząć od czegoś rzeczywiście prostego i uszyć spódnicę z półkola. Taka spódnica ma bardzo prosty wykrój i jednocześnie wygląda bardzo zgrabnie.
Wyciągnęłam więc centymetr, zmierzyłam swój obwód bioder , ustaliłam jaką długość ma mieć spódnica i na papierze narysowałam ćwierć pierścienia kołowego.
Następnie złożyłam materiał na pół, położyłam na nim wykrój i…
… i pojawił się pierwszy problem. Wykrój się nie mieścił.
Hmmm – zaczęłam intensywnie myśleć. – Może zamiast spódnicy z półkola zrobić spódnicę z 3/8 koła? Ale jeden z łuków tego półpierścienia jest dopasowany do bioder… Trzeba byłoby robić nowy wykrój… Nie, to nie wchodzi w grę… Zaryzykuję. Materiał jest elastyczny – na pewno przejdzie przez biodra.
Materiał był bardzo elastyczny. Do tego stopnia, że rozciągnął się po wycięciu sam.
Eee… Będzie guma w pasie, to się zbierze… – pomyślałam odmierzając pasek.
Materiał, gdy tylko spuszczałam go z oczu rozciągał się dalej, więc wycięty pasek okazał sie za krótki. Przyspieszyłam pracę, bo nie wiadomo było czym to się wszystko skończy. Cała nadzieja w gumie – pomyślałam.
Pasek doszyłam mocno go naciągając i gdy tylko spódnica wyszła spod stopki overlocka odetchnęłam z ulgą – po pierwsze wyglądało to naprawdę nieźle, a po drugie – to właśnie był mój ulubiony moment – gdy szyta rzecz zaczyna przypominać to, czym ma być.
Pozostało jeszcze wciągnięcie gumy i wykończenie dołu.
Wykończenie brzegu overlockiem było miłe i przyjemne, ale trzeba było jeszcze ten brzeg podwinąć. Materiał – jak już wspominałam – był bardzo rozciagliwy. Zszycie podwinięcia ściegiem prostym spowodowało, że wszystko się pofalowało i nie wyglądało wcale ładnie. Na szczęście okazało się, że „czego krawiec nie doszyje, to doprasuje.” Rozprasowałam te pofalowania i brzeg zaczął wyglądać przyzwoicie.
Spódnica miała już swój debiut podczas świąt, sterta materiałów, która zmobilizowała mnie do jej uszycia jakoś się zmieściła w zakamarkach szaf, można więc przygotowywać się do następnych wyzwań ubraniowych.